Przyziemiona rzeczywistym, pośpiesznie spieszona, śpieszyła pieszo przez przejście dla takich jak ona pieszych pośpiech.
Przebiegała, bo cierpliwość w pośpiechu zostawiła w siodle i wbrew równoległym rękonogom czerwonego anioła-dróżnika, zebrzy charakter nadepnęła nieostrożnie, bo tylko w pierwszą pieszą przed sobą patrzyła przedsięprzestrzeń.
Ślad pohamulcowy był długi i zapasowy a pisk wypiszczał głowę długo jeszcze, nieśpiesznie gasnąc.
A potem szyderczy rozkrok zielonego licha rozmachał innym, pośpiesznie spieszonym ich własne, przyszłe przedsięchwile.